1 stycznia 2016

Wspominki, podsumowanie 2015 i plany na przyszłość



Dziś zabieram was ze sobą na przejażdżkę po historii „Zbudzonych”. Wspomnę, jak widzę ich przyszłość i na koniec zarzucę małym ogłoszeniem. Do tego wrzucę trochę informacji z mojego blogowego życia. Jak już prywata, to niech chociaż na temat, prawda?
Jak to się zaczęło?
Moja podróż ze „Zbudzonymi” zaczęła się jeszcze w 2014 roku. Pomysły krążyły po mojej głowie bez specjalnego celu. Ot, wymyślałam sobie jakąś historię, żeby zabić czas, a przede wszystkim wyrzucić z głowy poprzedni pomysł historii, którą tworzyłam z koleżankami, a która jak łatwo można się domyślić, nie zaszła za daleko. Bo wiecie, jestem jak rzep. Jak jakaś historia i bohaterowie się mnie uczepią, to koniec. Tym sposobem wcześniejszy pomysł towarzyszył mi nawet rok po oficjalnym zakończeniu projektu. Szalone, co? No właśnie. Dlatego potrzebowałam zmiany i odcięcia się. Tak narodzili się „Zbudzeni”.
Gdybym, jakimś cudem, wydała kiedyś książkę, prawdopodobnie zrobiłabym z tego serię, bo ciężko byłoby mi pożegnać się z bohaterami i ich światem tylko po jednej. Ale na razie nie uważam, żebym miała wystarczający poziom, żeby nawet o tym myśleć. Można by uznać, że obecną historią próbuje znaleźć swój styl i „wewnętrzny głos”, jeśli wiecie o czym mówię. I to wcale nie oznacza, że nie traktuję jej serio. Uwielbiam moich bohaterów i ich przygody, i wkładam w nie dużo energii i serca.
Na początku  pisałam „do szuflady”, a może raczej do folderu, bo dziwnym trafem zawsze lepiej pisało mi się na komputerze. Nigdy nie szukałam „sławy i chwały”, ale zostawiając teksty zamknięte na cztery spusty nie miałam szansy dowiedzieć się, co robię dobrze, co źle i czy to ma w ogóle sens.  I tak, doszłam do wniosku, że powinnam pokazać ją światu.
W lipcu 2014 zarejestrowałam się na bloggera  (jeszcze pod Nickiem Miss Maxine) i założyłam bloga. Wymyśliłam nazwę, choć wyszła trochę inna, niż chciałam, bo „Przebudzeni” było już zajęte. Początki były trudne. Nie miałam pojęcia o blogowym świecie (teraz wcale nie jestem dużo lepsza). Zaczęłam radośnie sama tworzyć szablon, który oczywiście nie grzeszył urodą, bo chodziłam po omacku, a wszystko chciałam robić sama i ściągnięcie gotowca z szabloniarni wydawało mi się hańbą. (No i większość była jeszcze w tym „bogatym” stylu z mnóstwem posklejanych obrazków z aktorami, a zawsze zależało mi, żeby czytelnicy nie sugerowali się wyglądam moich bohaterów po takich obrazkach.)
Stary nagłówek
Osiemnastego lipca wrzuciłam prolog i czekałam. I nic. Wrzuciłam rozdział pierwszy i drugi. I nic. Och, jaka byłam naiwna, myśląc, że samo założenie bloga da mi czytelników. Nie myślałam o rejestrach, o komentarzach u innych blogowiczów ani żadnej z rzeczy, dzięki której mogłabym zostać zauważona. No i po pewnym czasie wkurzyłam się zerowym odzewem i zostawiłam bloga, tak jak był, co jakiś czas zaglądając czy nic się nie zmieniło. (Wciąż mam nieskasowane te trzy pierwsze rozdziały na boggerze, więc się pochwalę fragmentem prologu.)
Prolog
Później przewartościowałam pewne sprawy, podeszłam do nich od drugiej strony. Zaczęłam szukać rejestrów, zaczęłam komciać. A przede wszystkim zaczęłam czytać poradniki o pisaniu i poprawności. Bo mimo, że zawsze wiedziałam, iż wiedza jest ważna, mój poziom pisania był zwyczajnie niski.
I tak zaczęłam pisać moją historię od nowa, skupiając się na gramatyce i „realizmie”. Zaczęłam tworzyć bohaterów, dając im wady i zalety, wymyślając im przeszłość, i przyjaźnie, pasję, a także dałam poczuć smak porażki. Nie byli już tylko imieniem, kolorem oczu, wrogiem albo miłością głównej bohaterki. (No dobrze, trochę wyolbrzymiłam, ale chciałam pokazać ten kontrast.) Zaczęłam tworzyć historię, a nie tylko osoby zahaczające o nią i sprecyzowałam to, na czym chcę się w niej skupić.
Co było?
I tak, dziewiątego lipca 2015 (prawie rok później ;] ) z nowym szablonem (jeszcze czerwonym z Wioski Szablonów) i nowym prologiem spróbowałam swoich sił ponownie. I jakoś to idzie, lepiej lub gorzej.
Opublikowałam dwadzieścia rozdziałów opowiadania (w tym prolog) z tylko jedną dłuższą przerwą między rozdziałami. Tym samym zakończyłam pierwszą księgę opowiadania (Nazywam ją „księgą” z braku lepszego określenia.)
Pierwszy komentarz dostałam od Terrified Boggart i pamiętam jak strasznie cieszyłam się tymi paroma zdaniami. Później pojawiły się Condawiramurs i Asu oraz paru innych, cichych czytelników. Cieszyłam się z każdej nowej osoby, której obecność zauważyłam.
Oddałam swojego bloga do recenzji na Recenzowisku po dwunastym rozdziale i został oceniony przez Zaczarowaną, która niezwykle pozytywnie go oceniła.
Prowadzenie bloga nauczyło mnie pewnej systematyczności, bo wrzucanie rozdziału co tydzień wymaga jednak pewnego zorganizowania. Sprawiło, że zaczęłam zastanawiać się nad tym co piszę i myśleć o swoich czytelnikach. Wiedza, że ktoś czyta mój twór jest jednocześnie bardzo motywująca i trochę onieśmielająca. Ale to pozwala mi na „spięcie pośladów”, kiedy mam lenia, bo wiem, że ktoś tam czeka po drugiej stronie i obchodzi go to, co piszę. Daję mi też motywację, żeby stawać się coraz lepszą w pisaniu, żeby zgłębiać nowe techniki, nowe zasady gramatyki i szukać po słownikach synonimów. Wasze wskazówki, pytania i domysły zawsze czytam ze wzmożoną uwagą, żeby jak najwięcej z nich wyciągnąć. Potraficie zauważyć rzeczy, których ja sama nie widzę i to jest świetne. Dlatego każdy komentarz odnośnie mojej pisaniny tak bardzo mnie cieszy.  
Jako ciekawostkę powiem, że w pierwszej wersji moja bohaterka po trzech pierwszych rozdziałach przeskoczyłaby do „księgi II”, a cały jej rozwój emocjonalny nawet by nie istniał. Więc ostatecznie myślę, że opłacało się poczekać ten rok z pisaniem.
Jeśli miałabym zacząć teraz, pewnie zmieniłabym parę rzeczy, jasne, ale to jednak dowodzi, że zrobiłam jakiś postęp. I z tego jestem dumna. I z tego, że nie odpuściłam wtedy po trzech rozdziałach i cały czas kontynuuję tę historię też.

 Co będzie?
Dość już o przeszłości. Pora na przyszłość.
W 2016 roku zamierzam pisać dalej. Oczywiście. Chcę się rozwijać i poprawić moją pisaninę.
Księga druga przeniesie was w całkiem nowe rejony tej historii i otworzy wiele nowych wątków. Poznacie nowych bohaterów, wcale nie mniej ważnych od obecnych i mam nadzieję, że skradną wasze serca.
Co w 2016?
—chcę skończyć księgę II i mam nadzieję ukończyć księgę III
— wprowadzić wszystkich bohaterów
— rozbudować świat opowiadania
— po każdej części robić sobie tydzień wolnego na planowanie kolejnej i dwa tygodnie wolego po każdej księdze
Na chwilę oceną chcę:
— z powrotem ustalić stały dzień publikacji rozdziałów
— skończyć generalny remont bloga (poprawki w rozdziałach, stronach itd.)
— dodać bloga do kilku nowych rejestrów i porozsyłać trochę spamu
— zdobyć nowych czytelników
— ponownie zgłosić bloga do oceny
— znaleźć betę
Ogłoszenie:
Jako że skończyłam księgę I opowiadania, chcę was powiadomić, że biorę sobie dwa tygodnie wolnego i rozdziały przez ten czas nie będą się pojawiać. Nie znikam z internetów, to na pewno. Możecie spokojnie pisać, pytać i wszystko inne. Postaram się trochę rozreklamować opowiadanko. Teraz kiedy już skończyłam pewien etap, wydaje mi się, że to dobry moment. Na pewno też zorientowaliście się, że blog przechodzi remont. Chcę się zająć tym na spokojnie, uzupełnić wszystkie braki, poprawić rozdziały i całą resztę. Dodatkowo, i to w sumie główny powód — chcę przemyśleć na spokojnie parę rozwiązań fabularnych i naszkicować dalsze rozdziały, nihil novi w moim przypadku. W środku tego okresu na pewno wrzucę jakąś notkę z postępów, żebyście wiedzieli, że się nie obijam. Kto jest tu dłużej, na pewno wie, jak to u mnie działa.
Na koniec trochę prywaty:
Muszę się pochwalić paroma rzeczami. Obie są z grudnia, a więc dość świeże.
Niedawno zostałam betą. Na razie opowiadanie się rozkręca i jest w fazie poprawek, więc nie zarzucę linkiem.  Kurczę, nie myślałam, że poprawianie komuś błędów i tłumaczenie, że coś może być lepiej i jak może być lepiej, okaże się takie fajne. Nie żebym zjadła od razu wszystkie rozumy, bo sama nie mam pojęcia o wielu rzeczach i ciągle się uczę, ale móc podzielić się posiadaną wiedzą z kimś, kto chce poszerzać własną, przynajmniej dla mnie, ma w sobie jakiś pierwiastek magii.
A druga rzecz to podjęcie stażu w ocenialni opowiadań prowadzonej przez Condawiramurs — KKB. Inicjatywa bardzo mi się spodobała, więc postanowiłam dołączyć i przekonać się, czy będę w stanie zrobić coś dobrego dla innych autorów opowiadań. Dopiero zaczynam i sama jestem ciekawa, jak mi wyjdzie pierwsza ocena. Nigdy nie czułam się do tego odpowiednią osobą, ale może o to właśnie chodzi?
Od razu zaznaczam, że moje dodatkowe aktywności nie będą miały żadnego wpływu na publikowanie „Zbudzonych”. Opowiadanie jest dla mnie najważniejsze i zawsze będzie stało dla mnie na pierwszym miejscu.
Cieszę się z obu tych rzeczy i mam nadzieję, że ten nachodzący rok okaże się dla mnie rokiem wyzwań i daleko posuniętego samorozwoju. Jak wyjdzie, to się jeszcze okaże.
Pozdrawiam was wszystkich i mam nadzieję, że ten rok będzie dla was najlepszym w waszym dotychczasowym życiu.
Mean Maxine

2 komentarze:

  1. Bardzo podoba mi się twój styl pisania oraz sama fabula z niecierpliwością czekam na drugą księge :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ci się podoba. Na księgę drugą zapraszam już za tydzień. :)

      Usuń

Czytasz - proszę, skomentuj. Dla ciebie to niewiele, ale dla mnie każdy komentarz jest na wagę złota. Zawsze z chęcią odpowiem na pytania i sugestie.