20 lutego 2016

Wróciłam z wyjazdu

Z urlopu pisarskiego niestety nie.

Z przykrością muszę napisać, że z przyczyn zupełnie niewartych uwagi, w czasie wyjazdu, padł mi komp, a wraz z nim dwa ostatnie rozdziały i muszę napisać je od nowa. Złośliwość rzeczy martwych, nic nie poradzę, ale nie wiem w jakim czasie uporam się z przepisaniem rozdziału. Na chwilę obecną nie mogę niczego obiecywać. Brzmi to naprawdę głupio i zupełnie zrozumiem, jeśli nie uwierzycie, bo brzmi to strasznie tanio i sama pewnie pomyślałabym, że to jakaś ściema. 

Właściwie to cud, że mam do kogo pisać, bo przeczytałam właśnie ocenę mojego bloga na Wspólnymi Siłami i dziwię się, że w ogóle ktoś tu zagląda. Dziewczyny wylały mi właśnie na głowę kubeł, a właściwie całą wannę, lodowatej wody. I bardzo się z tego cieszę, jeśli ktoś chciałby zapytać, bo takiej krytyki jeszcze nie dostałam, a od dawna czułam, że by mi się przydała. Będę musiała im jakoś porządnie odpisać, ale na razie przetwarzam te wszystkie informacje.

Co do samej oceny i moich wniosków. Opowiadanie pewnie powinno mieć tytuł "Niezręczne przypadki drama queen i jej bandy robotycznych sługusów". A myślałam, całym swoim zgniłym serduszkiem, że moja bohaterka nie jest tak bezdennie głupia i nieznośna. Wiedziałam, że te odpały z Danielem są cokolwiek dziwne i lubi sobie dziewczyna pokrzyczeć, ale żeby aż tak komuś zajść za skórę i zostać tak znienawidzoną postacią, to nie miałam pojęcia. No i zawsze słyszałam, że jak bohaterowie prawie umierają, a potem chodzą do galerii jak gdyby nigdy nic to źle, a okazało się, że oczywiście można i przegiąć w drugą stronę. No i streszczenia i brak wyjaśnienia i sceny i zapychacze i suche opisy i pokrętny narrator i brak uczuć i w ogóle wszystko. 

Ło matko, uśmiałam się zresztą z tej oceny jak norka. Z własnej głupoty i przekonania, że żyłam w dość oczywistej bańce wiary, że reprezentuję swoją pisaniną jakiś poziom. A tu co? No jajco. I żebym jeszcze się z opinią oceniających nie zgadzała, szła w zaparte, to mogłabym przejść obok tego obojętnie, ale czytając ich uwagi, widziałam jak czasami boleśnie są trafne. I tego zostawić nie mogę. 

W tym wypadku zaczynam poważnie zastanawiać się nad zawieszeniem opowiadania na jakiś czas. Przemyśleniem paru spraw, znalezieniem przyczyn jego koszmarnych dolegliwości i nie dopuszczeniem do ich powstawania w przyszłości. Niby tragedii nie ma, ale gdy czytam, że jest nużąco i nudno, to wiem, że nie dałabym takiego tekstu wrogowi, a co dopiero komuś, kto poświęca swój wolny czas na lekturę tego dzieua. I to nie jest tak, że myślę, że jest fatalnie. Myślę, że jest średnio, bardzo średnio, a to w żadnym stopniu mi nie odpowiada. Średnio to nawet gorzej niż źle, tak samo jak ktoś mocno otyły szybciej schudnie niż ktoś, komu zostało do upragnionej wagi pięć kilo. A za mną to pięć kilo będzie się ciągnęło, dopóki nie spojrzę na to wszystko z zupełnie innej strony. Kopa już dostałam, teraz zostało mi tylko określić jak daleko na nim polecę.

"Zbudzeni" zawsze byli niejako na rozgrzewkę, próbowałam na nich różne opcje i w miarę rozwijałam przy ich pisaniu. Ale, gdy trochę śmieszkowo napisałam w notce do katalogów "Zbudzeni-znudzeni", nie myślałam, że ten suchar okaże się prawdą. Wolałabym nie połamać sobie na nim zębów i odejść w cieniu hańby. Widziałam ten schemat. Autor dostaję krytyczną opinię, załamuje się i odchodzi. Nie chcę nigdzie iść, nie taki był plan. Chcę skończyć to opowiadanie, ten zapowiadający się na tasiemiec o niczym twór z bohaterami bez cienia emocji na twarzach i ich bezsensownymi reakcjami na bezsensowne sytuacje. No ale wolałabym to jednak robić trochę lepiej niż do tej pory i myślę, że i wam wyszłoby to na dobre, bo przecież wszyscy chcemy cieszyć się dobrą literaturą. 

Nie pozostało mi nic innego jak pozdrowić was wszystkich naprawdę serdecznie i mieć nadzieję, że nie zostanę tu sama jak palec, bo ostatnie aktualizacje to czysta ruletka, a miał być co tydzień rozdział. I teraz zaczynam zastanawiać się czy ten nieszczęsny tydzień to jednak nie za mało czasu na porządny kawałek tekstu, a jeśli tak, to co powinnam z tym zrobić. No cóż, jak już zacznę myśleć poważniej i dojdę do, choćby w miarę, sensownych wniosków, na pewno wrzucę jakąś aktualizacyjną notkę. Teraz się żegnam. Do następnego. 

12 komentarzy:

  1. Jak dla mnie piszesz świetnie. Od początku rozdział przypadł mi do gustu, a często się tak nie dzieje. :) Osobiście uważam, że nie powinnaś zawieszać bloga. Jak się podjęłaś wyzwania, to oczywsitym było by go dokończyć, a nie zostawić jak tchórz. Ciężko byłoby mi się rozstać z twoim opowiadaniem. Na prawdę przywiązałam się do twojej historii i chciałabym niebawem zobaczyć ciąg dalszy. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci za miłe słowa i naprawdę cieszę się, że opowiadanie ci się podoba.
      Oczywiście bloga nie porzucę, po prostu zastanawiam się nad zaprzestaniem publikacji na jakiś czas, żebym mogła na spokojnie przemyśleć co tworzę i spróbować poprawić to, co kuleje.
      Pewnie wrzucę (jak już napiszę) drugą część 21, żeby nie przeciągać oczekiwania na niego, a potem na dwa, trzy tygodnie zniknę i popracuję nad warsztatem. Ale wrócę, tak łatwo się nie poddam.
      Również pozdrawiam i fajnie, że postanowiłaś się odezwać, to dla mnie dużo znaczy. :)

      Usuń
  2. Sama myślę nad pisaniem swojego Cordragon od początku, więc w pełni rozumiem i życzę powodzenia. Wierzę, że podejmiesz właściwą decyzję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy będzie druga część rozdziału? Minęło już sporo czasu od dodania pierwszego, chyba powinnaś wziąć się trochę do roboty. Robiąc co chwile takie przerwy, tracisz czytelników. Nikt nie będzie czekał wieczności aż przypomnisz sobie o blogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druga część rozdziału będzie, kiedy go napiszę. A nie martw się, piszę i mam już spory fragment. Mogłabym zrobić to na szybko, ale chyba zgodzisz się ze mną, że przez oddanie niedopracowanego tekstu również straciłabym czytelników.

      Usuń
  4. Kiedy kolejny rozdział? Poważnue myślę nad zaprzestaniem czytania twojego bloga, ponieważ okropnie go zaniedbujesz. W końcu ile można czekać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Umieściłam tę informację w "Informatorze", drogi anonimie.

      Usuń
    2. Umieściłam tę informację w "Informatorze", drogi anonimie.

      Usuń
  5. Nie mogę trafić do "informatora". Czy mogę prosić linka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Informator to boczna zakładka. Treść mówi, że rozdział pojawi się w ten weekend. Rozdział jest skończony i czeka tylko na poprawki. Po opublikowaniu do dodam jeszcze odpowiednią notkę informacyjną.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Kontynuuj dalej, bo zawsze znajdą się osoby, które będą to czytać (np. JA! ) Nie sugeruj się do końca opiniami osób, które ci mówią, że jest nudne, brakuje emocji, czy sytuacje są bez sensu. Osobiście jako amatorka w literackim świecie, nie uważam, że tak jest. Oczywiście zdążaja sie momenty, w których chciałoby się przewinac dalej bo się trochę przeciągają. (W nie jednej bestsellerowej ksiazce tak jest) Ważne jest to, że cała fabuła zachęca do dalszego poznawania historii. Z drugiej strony nie mówię ci, żebyś nic nie zmieniała. Wręcz przeciwnie. Powinnaś powoli zacząć zmieniać niektóre rzeczy, które ci nie pasują w opowiadaniu. Ale, żeby nie było to na siłę, bo wyjdzie z tego jeszcze coś gorszego. Jako wierna czytelniczka, nie zauwazam tych wszystkich błędów, które niektórych strasznie rażą w oczy. A poza tym każdy ma inny gust. Jednym podoba się to drugim tamto, a z kolei trzeci uwielbiają krytykować. W każdym bądź razie wiedz, że nie powinnas zadreczac się tym, ze coś komuś nie pasuje, bo uwierz mi jest mnóstwo takich, którzy po cichu podziwiają twój wysiłek i z chęcią czytają kolejne wątki historii Leny :)
    Pozdrawiam D.

    OdpowiedzUsuń

Czytasz - proszę, skomentuj. Dla ciebie to niewiele, ale dla mnie każdy komentarz jest na wagę złota. Zawsze z chęcią odpowiem na pytania i sugestie.