1 lipca 2016

Prolog - Zapowiedź

Słowem wstępu:
Serdecznie witam wszystkich czytelników, zarówno starych jak i nowych.  
W związku z tym, że prolog wyszedł mi długości normalnego rozdziału i nie każdy chce poświęcić tyle czasu na zorientowanie się w tekście, postanowiłam opublikować najpierw zapowiedź. Jest to wycięty fragment prologu, mający na celu pokazanie wam mojego stylu i zachęcić do opowiadania. 
Od wersji finalnej różnić się będzie narracją — prolog zostanie napisany w czasie przeszłym i trzeciej osobie liczby pojedynczej przez wzgląd na mnogość narratorów w nim występujących, natomiast reszta opowiadania tak, jak ten fragment — w czasie teraźniejszym i pierwszej osobie liczby pojedynczej. 
Pełna wersja prologu pojawi się w listopadzie, ale nie znam jeszcze dokładnej daty.
Osoby, które są pewne, że będą kontynuować przygodę ze „Zbudzonymi” i nie chcą tracić czasu na czytanie tego samego dwa razy, mogą spokojnie odpuścić zapowiedź. Całą resztę serdecznie zapraszam do lektury. Mam nadzieję, że fragment wam się spodoba i zachęcam do wyrażania swoich opinii w komentarzach. 
Maxine
..........................................................................................................................

Podkład muzyczny - burza:

Kolejny grzmot wstrząsa niebem, rozświetlając noc, a lodowaty deszcz systematycznie wbija się w moją przemoczoną koszulkę i nagie przedramiona.
Biegnę przez gęstwiny lasu, dotkliwie raniąc skórę ostrymi gałęziami, lecz nie zważam na to. Brnę przed siebie na oślep. Muszę się stąd jak najszybciej wydostać. Jak najdalej. Byle tylko przed nim uciec.
Zahaczam nogą o wystający korzeń i upadam na ziemię z impetem, boleśnie wykręcając sobie kostkę. Cierpienie otrzeźwia mnie. Zaczynam nasłuchiwać. Tylko szum deszczu i grzmoty. Zagrożenie minęło.
Podnoszę się bardzo, bardzo powoli, krzywiąc się i sycząc z bólu. Jestem cała w błotnistej, lepkiej mazi — mieszaninie igliwia, zgniłych liści i czarnej ziemi. Próbuję zetrzeć wierzchem skostniałej dłoni breję z twarzy, lecz tylko bardziej ją rozmazuję.
Idę z rękoma wyciągniętymi przed siebie. Otoczenie widzę tylko przez te krótkie chwile, kiedy pojawiają się pioruny. Gdy znikają, świat pogrąża się w mroku, nie pozwalając mi przyspieszyć. Dlaczego musiałam odbiec tak daleko? Gdzie Flora i Ian? Czy są bezpieczni?
Każdy kolejny krok boli, lecz nie przestaję posuwać się do przodu. Nic innego mi nie pozostało. Nawet gdybym chciała, sama nie dałabym rady wrócić do sanatorium. Droga powrotna jest zbyt długa i zdradliwa. Poza tym całkowicie straciłam rozeznanie w terenie. Wszystko wygląda tak samo. Każde rozświetlane na sekundę drzewo, każdy przybierający koszmarne kształty krzak. Ciemne chmury pokrywające niebo nie pozwalają dojrzeć gwiazd. Pomogą mi — powtarzam w myślach. — Ian kupi jakieś opatrunki w mieście i wszystko będzie w porządku. Muszę tylko dostać się na tę piekielną ścieżkę i ich znaleźć.
Wykrzykuję imiona przyjaciół i wytężam wzrok, lecz wszystko idzie na marne. W pobliżu nie dostrzegam nikogo. Jestem zdana tylko na siebie. Kiedy opuszczają mnie resztki adrenaliny, jej miejsce zajmuje strach i zwątpienie.
Drżę. Moim jedynym pragnieniem jest kubek gorącej herbaty. Zimno. Tak strasznie zimno. Nie potrafię powstrzymać szczękania zębami i prawie nie czuję palców u stóp w przemoczonych na wylot trampkach. Gdybym tylko miała w sobie choć pozostałości magii. Tylko odrobinę. Ten jeden raz.
Z nadzieją składam dłonie w szczelną kulę, po czym skupiam się na ich wnętrzach. Iskierka, potrzebna mi tylko iskierka. No dalej!
— Szlag! — krzyczę ze złością po nieudanej próbie, uderzając pięścią w pień drzewa. Bezużyteczne ciało!!!
Zaczynam dyszeć, wyczerpana. Gdyby udało mi się dotrzeć do ścieżki, byłabym uratowana. Ale błąkam się już tak długo, że zdaje się to wiecznością, a zewsząd otacza mnie tylko ten upiorny las. Jak mogłam sądzić, że ten plan się uda? Jak mogłam być taka głupia?! Nie mam szans na wydostanie się stąd.
Mam wrażenie, jakby moje ciało mogło w każdej chwili eksplodować. Nogi trzęsą się i powoli odmawiają posłuszeństwa. Jestem pewna, że zaraz upadnę. W ostatniej chwili łapię się szorstkiego pnia i, wymacawszy dłonią podłoże, siadam na ziemi, opierając się plecami o korę. Rozmasowuję napięte łydki i ramiona pokryte świeżymi zadrapaniami. Ostrożnie sprawdzam kostkę — spuchnięta. Fenomenalnie. Wprost fenomenalnie.
Odliczam w myślach kolejne minuty i, choć bardzo chcę zamknąć powieki, uważnie patroluję wzrokiem otoczenie. Ubranie całkowicie już przemokło i nie daję ani grama ciepła. Jeśli zaraz nie wstanę, już tu zostanę. A gdyby tak zostać? — podstępna myśl gnieździ się w mojej głowie. Odpuścić? — kuszące. Dostanę hipotermii, to pewne. Rano turyści znajdą mojego żałosnego, zsiniałego trupa. Koniec tego cyrku. Zamiast pojechać nad morze z Florą, pojadę do kostnicy... Flora! O nie, nie zrobię jej tego. Ani mamie. Ani Ianowi. Nie ma szans.
Sztywne kończyny ledwie ze mną współpracują. Zgrabiałe palce nie chcą zacisnąć się na znalezionym w krzakach kiju. Stopy wrastają w ziemię, nie pozwalając zrobić kroku. Wyprostowanie się przynosi fizyczny ból, jakby kręgosłup miał zaraz trzasnąć niczym sucha gałązka. Dopiero po kilkunastu krokach wracam do pozycji całkowicie wyprostowanej.
Uparcie prę naprzód, choć wydaje mi się, jakbym wlokła za sobą tonę kamieni i cały czas kręciła się w kółko. Uda mi się. Musi się udać.
Po kilku minutach człapania zaczynam dostrzegać jaśniejsze kształty przed sobą. Koniec lasu? Ian i Flora! Może... może też znaleźli wyjście? Przyspieszam najbardziej, jak mogę. Im bliżej podchodzę do źródła światła, tym roślinność zdaje się rosnąć rzadziej. I gdy zostaje mi tylko kilka kroków do otwartego terenu, nagle czuję, że tracę grunt pod nogami. Spadam bezwładnie w dół wypełnionego deszczówką rowu.
Tępy ból w tyle czaszki kompletnie obezwładnia, lodowata woda otacza mnie z każdej strony. Przewracam się na brzuch i wyciągam ręce do ściany koryta, próbując się jej uczepić. Bezskutecznie. Ryję tylko pionowe ślady palcami w błocie. Nogi ślizgają się po dnie.
Przykładam policzek do ziemi, łapiąc spazmatyczne oddechy. Już nie... mogę... nie... Nie mogę... Ktokolwiek... Może..?
Ostatkiem sił wrzeszczę:
— Pomocy! Ktokolwiek! Pomocy! — Każde kolejne słowo wydobywa się z moich ust coraz ciszej. — Przepraszam, Floro, p... — szepczę i zamykam oczy.

11 komentarzy:

  1. Czekam na całość. Zapowiada sie b. dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałem czekałem i się doczekałem, skoro zapowiedź jest tak dobra to prolog wynagrodzi mi długi okres czekania. Sądziłem, że stara wersja opowiadani była dobra i lepsza być nie może, sądząc po udostępnionym materiale może być i będzie.
    NAJWIĘKSZY FAN

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. :) Obyś tylko nie zapeszył, fanie. :P

      Usuń
    2. Spokojnie, zresztą dla mnie to i tak zawsze będzie najlepsze opowiadanie ever.
      NAJWIĘKSZY FAN

      Usuń
  3. Zaczyna się naprawdę intrygująco, ale więcej nic nie powiem, bo nie lubię oceniać tylko po prologu. Nie mniej, na pewno chętnie zajrzę do kolejnego rozdziału. Fajnie się czytało i jestem ciekawa, co będzie dalej! A raczej przed, bo miałam wrażenie, że w prologu są opisywane wydarzenia przyszłe!
    Weny, czasu i sprawnego kompa
    Pozdrawiam
    Rolaka
    http://granica-olimpu.blogspot.com/
    i zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że ci się spodobało i mam nadzieję, że kolejne odsłony również trafią w twój gust.
      Mogę powiedzieć tyle, że wydarzenia z całego, długiego prologu są jak najbardziej "przed" innymi wydarzeniami. Ale nic więcej nie zdradzę. ;)

      Usuń
  4. A kiedy wstawisz następną część? :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. :)
      Blog pewnie wygląda na opuszczony, ale ja o opowiadaniu nie zapomniałam. XD Niestety nie mogę podać konkretnej daty, kiedy opublikuję kolejną część.
      Cały prolog jest już niemal gotowy, ale chcę mieć dwa kolejne rozdziały w zapasie, dlatego tak odkładałam wstawianie pierwszej odsłony. Kiedy będę mieć już gotowy rozdział pierwszy i drugi, opublikuję prolog. Mam nadzieję, że będzie to przed końcem października. :)
      Mam nadzieję, że taka odpowiedź choć trochę cię usatysfakcjonowała. :)

      Usuń

Czytasz - proszę, skomentuj. Dla ciebie to niewiele, ale dla mnie każdy komentarz jest na wagę złota. Zawsze z chęcią odpowiem na pytania i sugestie.