Jak
zapewne wszyscy zdają sobie sprawę, przez ostatnie dwa miesiące
nie było rozdziałów. Mówiłam, że chciałabym więcej nie
doprowadzać do takich sytuacji, a jednak to znowu się stało. Już
spieszę z wytłumaczeniem dlaczego.
Część
z was pewnie zna lub choćby kojarzy moją betę — Condawiramurs.
Mniej więcej w tamtym okresie zaczęła ona coraz poważniej myśleć
nad zakończeniem swojego opowiadania, Niezależności. Skłoniło
mnie to do przemyśleń o przyszłości Zbudzonych, gdyż od pewnego
czasu leciałam na przekonaniu, że „jakoś to będzie”, a
wiadomo, że to nigdy nie jest dobry znak.
Przestałam
dziubać w prawie skończonym wówczas rozdziale piątym i zaczęłam
się zastanawiać, czy pisanie tego opowiadania w obecnej formie ma
sens. Po wyliczeniu, ile zajmie mi napisanie sześćdziesięciu
planowanych rozdziałów, doszłam do wniosku, że nie — albo ja
porzucę ten projekt, albo do tego czasu blogosfera całkiem umrze i
nie będzie dla kogo publikować. Dodatkowo, po ciągłym nakładaniu
się na siebie różnych wersji opowiadania (pracuję nad tym opkiem
od 2014), miałam w Zbudzonych totalny misz-masz, który nie miał
prawa wyjść inaczej niż jako szara papka przypadkowo posklejanych
wątków i bohaterów. Dbam o to opowiadanie i wasz czas, dlatego nie
mogłam dopuścić, aby którakolwiek z tych wizji się spełniła.
Postanowiłam więc zafundować mojemu kochanemu opieńkowi program
naprawczy w postaci wielkiego odkurzacza, który pozbędzie się
wszystkich śmieci. Jaki jest tego efekt?
Po
pierwsze i najważniejsze — rozdzielam wątki Leny i Leo. Przy moim
stylu prowadzenie dwóch narracji obok siebie nie ma prawa wypalić
na stopie czasowej — jak bym nie kombinowała, zawsze w
przybliżeniu wyjdzie mi te sześćdziesiąt rozdziałów. Wymyśliłam
więc, że najpierw zakończę wątek Leo, a dopiero potem, jeśli
los da, wezmę się za Lenę. Byłoby wtedy i tak po trzydzieści
rozdziałów na głowę, ale miałabym dwa osobne projekty i nawet
jeśli nie dotrwałabym do historii Leny, będę miała przynajmniej
historię Leo i w pewnym stopniu będę mogła nazywać Zbudzonych
historią skończoną.
Od
razu odpowiem na dwa bardzo prawdopodobne pytania — tak, Leo musi
być pierwszy w kolejce ze względów chronologii i nie, nie mogę
pisać tych dwóch historii obok siebie również ze względów
chronologii.
Inny
powód takiego rozwiązania to różne tony i gatunki tych dwóch
narracji: Leo w swoim repertuarze wchodzi na nieco mroczniejsze
zakątki i będzie tutaj przeważało rozwiązywanie zagadki
Trzynastego, natomiast u Leny byłby to szkolny dramat i głównie
lekka obyczajówka. Gdyby się uprzeć, można by to połączyć, ale
musiałabym być z tym bardzo ostrożna, biorąc pod uwagę, że w
pewnym momencie miało nastąpić złączenie ze sobą tych dwóch
światów.
Trzecim
powodem jest właśnie połączenie się wątków Leo i Leny gdzieś
mniej więcej w połowie opowiadania — powoduje to tak wiele
zgrzytów i dziur fabularnych, że musiałabym awansować na geniusza
literatury, żeby to wszystko połatać. Są takie momenty, że Lena
nie ma co robić, podczas gdy Leo lata jak szalony i na odwrót. Po
scaleniu wszystkich bohaterów z obu stron wychodzi nam z tego mała
Gra o tron, gdzie każdy pachołek ma swojego pachołka. Pojawiają
się też naciągane jak guma w majtach wątki tylko po to, by
trzymać jako tako całość w kupie — to nie jest droga, którą
chcę podążać.
Zbudzeni
w efekcie trwania przez długi czas w fazie tworzenia stali się historią pełną wad i posklejaną taśmą izolacyjną, żeby się
nie rozpadła. Wierzę, że zrobienie z jednego opowiadania dwóch
wprowadzi powiew świeżości i naprawi większość problemów,
które ciągnęły się na nim od dłuższego czasu. Żałuję tylko,
że nie zdecydowałam się na ten krok wcześniej, ale jak to mówią,
mleko się rozlało, a ja nie zamierzam nad nim płakać, tylko
zetrzeć z podłogi i iść dalej.
Zdaję
sobie sprawę, że tak duża zmiana i usunięcie kluczowej dla całego
projektu protagonistki wraz z całą kręcącą się wokół niej
fabułą może sprawić, że część z was straci zainteresowanie,
jednak gorsza jest dla mnie wizja nieskończenia tego opowiadania w
ogóle. Zrozumiem, jeśli niektórzy z was nie będą dalej go
czytać. Całej reszcie z góry dziękuję za wyrozumiałość.
Tyle
z planów długoterminowych, czas przejść do najbliższej
przyszłości. Po przemyśleniu sprawy z rozdzieleniem wątków
postanowiłam nie, jak najpierw zakładałam, ucinać rozdziałów
Leny po pierwszym, ale opublikować jeszcze jeden, ten z imprezą,
żeby ładnie zamknąć jej wątek, a potem już na stałe oddać
pałeczkę Leo. Kiedy ten rozdział się pojawi, na razie nie wiem,
chciałabym jak najszybciej, ale muszę go najpierw dokończyć i
potem jeszcze oddać do zbetowania, a wiadomo że okres świąteczny
jest dość zabiegany i myśli się o innych rzeczach niż o pisaniu.
Na
pocieszenie, i w razie gdyby nie udało się nam ponownie spotkać do
końca roku, zostawiam wam małą, świąteczną ilustrację z Leną
i Leo w mikołajowych czapkach.
Ja wiem po sobie, że zmiany wychodzą na lepsze :)
OdpowiedzUsuńI ogólnie to cieszę się, że Leo idzie na pierwszy plan, bo jakoś on bardziej przypadł mi do gustu niż Lenka.
I chcę powiedzieć, że ja nigdzie się nie wybieram i będę czekać niecierpliwie na kontynuację :)
Pozdrawiam serdecznie :*
Tak, zdecydowanie. Długo się zastanawiałam nad decyzją, ale wiem, że w tym przypadku nie będę długo żałować.
UsuńHaha, no patrzcie. :P I pomyśleć, że kiedyś Leoś nawet nie miał imienia ani tym bardziej charakteru. Myślę, że Lena mogłaby zyskać przy dłuższym poznaniu, kiedy by już się nieco ogarnęła, ale dobrze usłyszeć, że bohater, z którym zostaniemy na dłużej ma nieco więcej punkcików na koncie w kategorii sympatii.
Niezmiernie miło mi to słyszeć. Takie słowa zawsze zagrzewają do roboty. :)
Cieszę się, czytając te słowa. Widać, ze przemyślałas dobrze, jak maja wyglądać Zbudzeni. Ja pracuję właśnie nad dość dokładnym wymyślaniu mojego autorskiego, długiego opowiadania, i obiecałam sobie, ze nie będę go pisać, póki tego nie zrobię :D tzn mam dwa pierwsze rozdziały napisane z dawien dawna :)
OdpowiedzUsuńPostanowiłam uczyć się na twoich błędach, zamiast na swoich za parę miesięcy. :P Tak jak ty, chciałam za dużo upchnąć, a to nikomu nie wyszłoby na dobre. Dwa osobne tomy będą zdecydowanie bezpieczniejszą opcją niż jedno rozbuchane opko, w którym szybko bym zatonęła. ;) Leoś za bardzo się rozepchał ze swoimi wątkami i zwyczajnie nie było innej opcji. :D
UsuńO, to super wieści. :) Pochwal się czasem postępami - jestem ciekawa, na ile dokładne planowanie wyjdzie ci na dobre. ;) Ach, niby są, ale wiadomo, że i tak trzeba będzie je przepisać, bo styl na pewno ci się zmienił i kto wie, czy nie ma tam jakichś kryształowych łez, jeśli to tekst sprzed kilku lat. :D
to bardzo mądre podejscie :D:D tak, upychać nie można. mając ten problem, albo trzeba z czegoś zrezygnwać, albo rozserzyć objętościowo opowieśc, albo - najczęściej - oba
UsuńPlanowanie-tak własnie na takiem etapie jestem :D
No i nie napisałam wcześniej,że piękny jest Twój świateczny obrazek z notki ;)
Ha, ha, obawiam się, że znowu zaczynam upychać, więc moje mądre podejście trochę się rozjechało. :D Lena nie ma zamiaru odpuścić i zwala swoje wątki na biednego Leosia. Chcę się zmieścić w trzydziestu rozdziałach, więc teraz kombinuję, jak to wszystko pomieścić. :P
UsuńO, no to jestem bardzo ciekawa, jak ci tam idzie. ;)
A dziękuję. :) Męczyłam się z nim dość długo, było kilka wersji, aż w końcu zdecydowałam się na pominięcie konturów i wtedy o dziwo jakoś poszło.
Kochana! Ja publikuję Gorącą Krew od listopada 2009 roku^^ I owszem, ostatnio marnie z komentarzami, ale blogosfera jakoś się trzyma, mam co najmniej trzy osoby, które czytają, więc piszę dalej, aż skończę:)
OdpowiedzUsuńAle masz rację z tymi wątkami, jeśli mają się spotkać w połowie, a to dwa różne wątki, to lepiej najpierw napisać jedną historię, a potem drugą. I szczerze mówiąc, rozdziały z Leo bardziej mnie zainteresowały. Mam nadzieję, że uda Ci się wszystko ułożyć i skończyć historię. Ja na pewno będę ją czytać. Pozdrawiam:)
[goraca-krew.blogspot.com], [ciunas-story.blogspot.com]
Och, no to kopę lat, tylko pozazdrościć wytrwałości. ;) Cóż, nie twierdzę, że blogosfera padnie od razu, ale za rok, dwa, kto wie? Gdyby to był tylko przejściowy okres spowodowany chwilowym bumem na Wattapada, byłabym szczęśliwa.
UsuńDo tej pory miałam nadzeję to jakoś połączyć, ale uznałam, że nie ma co sobie robić pod górkę. Pisanie opka jest samo w sobie wymagające. :D
Haha, wszyscy za Leo. :D A taki ciamajdowaty z niego protagonista, że bałam się, że nikt go nie polubi. Nie ma to jak się miło zaskoczyć. :) Fakt faktem, że u Leny nie działo się jeszcze nic ciekawego, ale to nic, będzie jeszcze miała czas zabłysnąć. :P
Też mam nadzieję, że mi się uda i niezmiernie mi miło słyszeć, że zostajesz. Aż normalnie chce się pisać. :)
Komentarze zawsze motywują, coś o tym wiem;)
UsuńWesołych Świąt:D
To chyba działa na wszystkich autorów. :P
UsuńNawzajem. :)
Ja powoli wracam do życia w blogosferze (w sumie to wróciłam już jakiś czas temu). Nie wiem, czy blogosfera umiera, znaczy, pojawiają się nowe blogi, nowi ludzie.Bardziej bym powiedziała, że są tacy, którzy uznali prowadzenie bloga za stratę czasu? Ja jakoś nie potrafię nigdzie indziej publikować swojego opowiadania. Wattpad do mnie nie przemawia, chociaż mam tam konto.
OdpowiedzUsuńJeszcze w tym miesiącu nadrobię u ciebie rozdziały, których nie przeczytałam. Pozdrawiam!
Mavis//Anna
Ach, jakbyś nie kojarzyła, ja to Ania Cz (komentowałam prolog i jedyneczkę xD).
UsuńPewnie, że kojarzę - dobrze cię widzieć spowrotem. :) Właśnie zastanawiałam się, co się z tobą stało, bo czytałam jedno opowiadanie na historiach-anny, potem nie miałam czasu i jak chciałam wrócić, to nie mogłam go znaleźć.
UsuńNie wiem, mam wrażenie, że "stara gwardia" odeszła na emeryturę, a młodzi siedzą na Wattpadzie i tylko najwierniejsze niedobitki zostały, ale nie zaglądałam ostatnio na katalogi, więc właściwie nie orientuję się, ile jest nowych blogów. Patrzę głównie przez pryzmat naszej ocenialni, a tam niewiele osób się zgłasza, choć może dlatego, że myślą, że zdechliśmy. XD Wattpad też do mnie nie przemawia, chociaż przy okazji publikacji tu, wrzucam rozdziały i tam, ale nie umiem się tam odnaleźć i te braki w formatowaniu tekstu... uh.
Szczęście w nieszczęściu, nie masz wiele do nadrobienia. ;)
W sumie masz rację, jest coś w tym, że stara gwardia odeszła. Ale ja się stąd jakoś nie chcę ruszyć.
UsuńTo prawda, zgłoszeń macie mało. :c
Bloga znaleźć nie mogłaś, bo sunęłam, miałam taki okres, że chciałam wszystko rzucić w cholerę. Ale potem przyszło oprzytomnienie. I znowu publikuję. xD
Fakt, treści wiele nie przybyło, może to i lepiej. :D Przeraziłoby mnie, jakbym miała do nadrobienia dziesięć długich rozdziałów. xD
No i bardzo dobrze. :) W końcu ktoś musi zostać, żeby było co czytać. :D Ja na razie też nigdzie się nie wybieram i mam nadzieję, że mi się nie odmieni. ;)
UsuńOstatnio o dziwo dostałyśmy jedno. :D Czyli nie jest chyba aż tak tragicznie.
Ach, takie buty. W takim razie w wolnym czasie postaram się zajrzeć. ;) W ogóle muszę odświeżyć swoją listę czytelniczą, bo prawie wszystkie opka, które kiedyś czytałam popadały, a nie zaobserwowałam nowych i mi się gdzieś pogubiły. XD
Długość to moja specjalność, nie da się zaprzeczyć. :D Mimo wszystko cieszę się, że nie zabrnęłam za daleko w historię, żeby potem ją zmieniać, choć z drugiej strony cztery rozdziały na rok nijak się miały do mojego planu na dwanaście. :P
à propos listy czytelniczej, to ciężko znaleźć coś ciekawego. :c Ja aktualnie czytam kilka blogów na krzyż. A jak znajdę coś godnego uwagi, to się okazuje, że autor da jeden rozdział i cisza.
UsuńJa kiedyś też potrafiłam tworzyć cholernie długie rozdziały, ale w tej nowej wersji historii postawiłam na znacznie krótsze. W moim przypadku okazało się to być dobrym rozwiązaniem.
Uuu, miałaś w planie aż dwanaście? To dużo, szczególnie, jak weźmie się pod uwagę ich długość. :D
Sama od jakiegoś czasu czytuję głównie analizy i oceny, za to opowiadań bardzo mało, chyba właśnie przez świadomość, że blogosfera słynie z nieskończonych opek. Z jednej strony rozumiem tego powody, ale z drugiej... no wiadomo, chciałoby się czytać coś pełnego, a nie w kółko trzy pierwsze rozdziały. XD
UsuńKrótkie rozdziały są fajne, właśnie takie do maks 3,5 tys słów najbardziej lubię czytać. Niestety, choćbym nie wiem, jak się starała, zawsze do takiej długości jakimś cudem udaje mi się dopisać przynajmniej kolejny tysiączek i po krótkim rozdziale nie ma śladu. :D Wystarczy pomyśleć, że rozdział pierwszy i drugi na początku były razem, ale przez długość musiałam je podzielić. XD
Po jednym w miesiącu - nie wydaje mi się to szalenie dużą liczbą; w pewnym momencie miałam nawet plany na dwa w miesiącu, bo przy pierwszej wersji opka nawet mi to wychodziło. Ale potem pojawiły się wątpliwości co do postaci Leny, które musiałam przetrawić, a jeszcze dalej do przyszłości całego opowiadania, porobiły się przerwy i z planu nic nie wyszło. :\
Pozostaje mieć nadzieję, że 2018 będzie bardziej owocny. :P