Dziś zabieram was ze sobą na przejażdżkę po historii „Zbudzonych”. Wspomnę,
jak widzę ich przyszłość i na koniec zarzucę małym ogłoszeniem. Do tego wrzucę
trochę informacji z mojego blogowego życia. Jak już prywata, to niech chociaż
na temat, prawda?
Jak to się zaczęło?
Moja podróż ze „Zbudzonymi” zaczęła się jeszcze w 2014 roku. Pomysły
krążyły po mojej głowie bez specjalnego celu. Ot, wymyślałam sobie jakąś
historię, żeby zabić czas, a przede wszystkim wyrzucić z głowy poprzedni pomysł
historii, którą tworzyłam z koleżankami, a która jak łatwo można się domyślić,
nie zaszła za daleko. Bo wiecie, jestem jak rzep. Jak jakaś historia i
bohaterowie się mnie uczepią, to koniec. Tym sposobem wcześniejszy pomysł
towarzyszył mi nawet rok po oficjalnym zakończeniu projektu. Szalone, co? No
właśnie. Dlatego potrzebowałam zmiany i odcięcia się. Tak narodzili się „Zbudzeni”.
Gdybym, jakimś cudem, wydała kiedyś książkę, prawdopodobnie zrobiłabym
z tego serię, bo ciężko byłoby mi pożegnać się z bohaterami i ich światem tylko
po jednej. Ale na razie nie uważam, żebym miała wystarczający poziom, żeby nawet
o tym myśleć. Można by uznać, że obecną historią próbuje znaleźć swój styl i „wewnętrzny
głos”, jeśli wiecie o czym mówię. I to wcale nie oznacza, że nie traktuję jej
serio. Uwielbiam moich bohaterów i ich przygody, i wkładam w nie dużo energii i
serca.
Na początku pisałam „do szuflady”,
a może raczej do folderu, bo dziwnym trafem zawsze lepiej pisało mi się na
komputerze. Nigdy nie szukałam „sławy i chwały”, ale zostawiając teksty
zamknięte na cztery spusty nie miałam szansy dowiedzieć się, co robię dobrze,
co źle i czy to ma w ogóle sens. I tak,
doszłam do wniosku, że powinnam pokazać ją światu.
W lipcu 2014 zarejestrowałam się na bloggera (jeszcze pod Nickiem Miss Maxine) i założyłam
bloga. Wymyśliłam nazwę, choć wyszła trochę inna, niż chciałam, bo „Przebudzeni”
było już zajęte. Początki były trudne. Nie miałam pojęcia o blogowym świecie
(teraz wcale nie jestem dużo lepsza). Zaczęłam radośnie sama tworzyć szablon,
który oczywiście nie grzeszył urodą, bo chodziłam po omacku, a wszystko
chciałam robić sama i ściągnięcie gotowca z szabloniarni wydawało mi się hańbą.
(No i większość była jeszcze w tym „bogatym” stylu z mnóstwem posklejanych
obrazków z aktorami, a zawsze zależało mi, żeby czytelnicy nie sugerowali się
wyglądam moich bohaterów po takich obrazkach.)
Stary nagłówek |
Osiemnastego lipca wrzuciłam prolog i czekałam. I nic. Wrzuciłam
rozdział pierwszy i drugi. I nic. Och, jaka byłam naiwna, myśląc, że samo
założenie bloga da mi czytelników. Nie myślałam o rejestrach, o komentarzach u
innych blogowiczów ani żadnej z rzeczy, dzięki której mogłabym zostać
zauważona. No i po pewnym czasie wkurzyłam się zerowym odzewem i zostawiłam
bloga, tak jak był, co jakiś czas zaglądając czy nic się nie zmieniło. (Wciąż
mam nieskasowane te trzy pierwsze rozdziały na boggerze, więc się pochwalę
fragmentem prologu.)
Prolog |
Później przewartościowałam pewne sprawy, podeszłam do nich od drugiej
strony. Zaczęłam szukać rejestrów, zaczęłam komciać. A przede wszystkim
zaczęłam czytać poradniki o pisaniu i poprawności. Bo mimo, że zawsze
wiedziałam, iż wiedza jest ważna, mój poziom pisania był zwyczajnie niski.
I tak zaczęłam pisać moją historię od nowa, skupiając się na gramatyce
i „realizmie”. Zaczęłam tworzyć bohaterów, dając im wady i zalety, wymyślając
im przeszłość, i przyjaźnie, pasję, a także dałam poczuć smak porażki. Nie byli
już tylko imieniem, kolorem oczu, wrogiem albo miłością głównej bohaterki. (No
dobrze, trochę wyolbrzymiłam, ale chciałam pokazać ten kontrast.) Zaczęłam
tworzyć historię, a nie tylko osoby zahaczające o nią i sprecyzowałam to, na
czym chcę się w niej skupić.
Co było?
I tak, dziewiątego lipca 2015 (prawie rok później ;] ) z nowym szablonem
(jeszcze czerwonym z Wioski Szablonów) i nowym prologiem spróbowałam swoich sił
ponownie. I jakoś to idzie, lepiej lub gorzej.
Opublikowałam dwadzieścia rozdziałów opowiadania (w tym prolog) z tylko
jedną dłuższą przerwą między rozdziałami. Tym samym zakończyłam pierwszą księgę
opowiadania (Nazywam ją „księgą” z braku lepszego określenia.)
Pierwszy komentarz dostałam od Terrified Boggart i pamiętam jak
strasznie cieszyłam się tymi paroma zdaniami. Później pojawiły się
Condawiramurs i Asu oraz paru innych, cichych czytelników. Cieszyłam się z
każdej nowej osoby, której obecność zauważyłam.
Oddałam swojego bloga do recenzji na Recenzowisku po dwunastym
rozdziale i został oceniony przez Zaczarowaną, która niezwykle pozytywnie go
oceniła.
Prowadzenie bloga nauczyło mnie pewnej systematyczności, bo wrzucanie
rozdziału co tydzień wymaga jednak pewnego zorganizowania. Sprawiło, że
zaczęłam zastanawiać się nad tym co piszę i myśleć o swoich czytelnikach.
Wiedza, że ktoś czyta mój twór jest jednocześnie bardzo motywująca i trochę
onieśmielająca. Ale to pozwala mi na „spięcie pośladów”, kiedy mam lenia, bo
wiem, że ktoś tam czeka po drugiej stronie i obchodzi go to, co piszę. Daję mi
też motywację, żeby stawać się coraz lepszą w pisaniu, żeby zgłębiać nowe
techniki, nowe zasady gramatyki i szukać po słownikach synonimów. Wasze
wskazówki, pytania i domysły zawsze czytam ze wzmożoną uwagą, żeby jak najwięcej
z nich wyciągnąć. Potraficie zauważyć rzeczy, których ja sama nie widzę i to
jest świetne. Dlatego każdy komentarz odnośnie mojej pisaniny tak bardzo mnie
cieszy.
Jako ciekawostkę powiem, że w pierwszej wersji moja bohaterka po trzech
pierwszych rozdziałach przeskoczyłaby do „księgi II”, a cały jej rozwój
emocjonalny nawet by nie istniał. Więc ostatecznie myślę, że opłacało się
poczekać ten rok z pisaniem.
Jeśli miałabym zacząć teraz, pewnie zmieniłabym parę rzeczy, jasne, ale
to jednak dowodzi, że zrobiłam jakiś postęp. I z tego jestem dumna. I z tego,
że nie odpuściłam wtedy po trzech rozdziałach i cały czas kontynuuję tę
historię też.
Co
będzie?
Dość już o
przeszłości. Pora na przyszłość.
W 2016 roku
zamierzam pisać dalej. Oczywiście. Chcę się rozwijać i poprawić moją pisaninę.
Księga druga
przeniesie was w całkiem nowe rejony tej historii i otworzy wiele nowych
wątków. Poznacie nowych bohaterów, wcale nie mniej ważnych od obecnych i mam
nadzieję, że skradną wasze serca.
Co w 2016?
—chcę skończyć
księgę II i mam nadzieję ukończyć księgę III
— wprowadzić
wszystkich bohaterów
— rozbudować
świat opowiadania
— po każdej
części robić sobie tydzień wolnego na planowanie kolejnej i dwa tygodnie wolego
po każdej księdze
Na chwilę oceną chcę:
— z powrotem
ustalić stały dzień publikacji rozdziałów
— skończyć generalny
remont bloga (poprawki w rozdziałach, stronach itd.)
— dodać bloga
do kilku nowych rejestrów i porozsyłać trochę spamu
— zdobyć nowych
czytelników
— ponownie zgłosić
bloga do oceny
— znaleźć betę
Ogłoszenie:
Jako
że skończyłam księgę I opowiadania, chcę was powiadomić, że biorę sobie dwa
tygodnie wolnego i rozdziały przez ten czas nie będą się pojawiać. Nie znikam z
internetów, to na pewno. Możecie spokojnie pisać, pytać i wszystko inne. Postaram
się trochę rozreklamować opowiadanko. Teraz kiedy już skończyłam pewien etap,
wydaje mi się, że to dobry moment. Na pewno też zorientowaliście się, że blog
przechodzi remont. Chcę się zająć tym na spokojnie, uzupełnić wszystkie braki,
poprawić rozdziały i całą resztę. Dodatkowo, i to w sumie główny powód — chcę
przemyśleć na spokojnie parę rozwiązań fabularnych i naszkicować dalsze
rozdziały, nihil novi w moim przypadku.
W środku tego okresu na pewno wrzucę jakąś notkę z postępów, żebyście
wiedzieli, że się nie obijam. Kto jest tu dłużej, na pewno wie, jak to u mnie
działa.
Na koniec trochę prywaty:
Muszę
się pochwalić paroma rzeczami. Obie są z grudnia, a więc dość świeże.
Niedawno
zostałam betą. Na razie opowiadanie się rozkręca i jest w fazie poprawek, więc
nie zarzucę linkiem. Kurczę, nie
myślałam, że poprawianie komuś błędów i tłumaczenie, że coś może być lepiej i jak
może być lepiej, okaże się takie fajne. Nie żebym zjadła od razu wszystkie
rozumy, bo sama nie mam pojęcia o wielu rzeczach i ciągle się uczę, ale móc
podzielić się posiadaną wiedzą z kimś, kto chce poszerzać własną, przynajmniej
dla mnie, ma w sobie jakiś pierwiastek magii.
A
druga rzecz to podjęcie stażu w ocenialni opowiadań prowadzonej przez
Condawiramurs — KKB. Inicjatywa bardzo mi się spodobała, więc postanowiłam
dołączyć i przekonać się, czy będę w stanie zrobić coś dobrego dla innych
autorów opowiadań. Dopiero zaczynam i sama jestem ciekawa, jak mi wyjdzie
pierwsza ocena. Nigdy nie czułam się do tego odpowiednią osobą, ale może o to właśnie
chodzi?
Od
razu zaznaczam, że moje dodatkowe aktywności nie będą miały żadnego wpływu na
publikowanie „Zbudzonych”. Opowiadanie jest dla mnie najważniejsze i zawsze
będzie stało dla mnie na pierwszym miejscu.
Cieszę
się z obu tych rzeczy i mam nadzieję, że ten nachodzący rok okaże się dla mnie
rokiem wyzwań i daleko posuniętego samorozwoju. Jak wyjdzie, to się jeszcze okaże.
Pozdrawiam
was wszystkich i mam nadzieję, że ten rok będzie dla was najlepszym w waszym
dotychczasowym życiu.
Mean Maxine
Bardzo podoba mi się twój styl pisania oraz sama fabula z niecierpliwością czekam na drugą księge :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że ci się podoba. Na księgę drugą zapraszam już za tydzień. :)
Usuń