Dwunasty nie miał
łatwego zadania. Odnajdywanie kolejnych braci zajmowało mu tygodnie, a
niektórych nawet miesiące. Członkowie zakonu, od początków jego istnienia,
mieli zwyczaj rozpraszać się po całym globie w oczekiwaniu na przełom i
wspólnie spotykali się tylko w obliczu najważniejszych wydarzeń. Było to
całkowicie zrozumiałe. Zakon niezwykle cenił sobie prywatność i tylko nieliczni
wiedzieli o jego istnieniu. Ich misja musiała pozostać w cieniu.
W międzyczasie najmłodszy
spotykał się ze swoimi informatorami, który przekazywali mu pogłoski na temat
lokacji trzynastego brata. Niestety, większość z nich okazywała się bezwartościowa.
Pierwszy raz doznał
zaszczytu, jakim okazało się odszukanie i sprowadzenie wybawiciela. Wcześniej
zajmowali się tym starsi bracia, kiedy już wszyscy członkowie byli w komplecie.
Dwunasty uznał, że Szósty mógł obawiać się, iż nie zdążą na czas i dlatego
powierzył mu to zadanie.
Dwunasty od kiedy
pamiętał, wolał pracować samotnie. Bycie najmłodszym, a zarazem najsłabszym,
zawsze wymagało od niego większego nakładu pracy niż od starszych członków.
Mimo to, zawsze starał się zasłużyć na szacunek współbraci. Wykonywał
najpodlejsze zadania i choć zakon przez ten długi czas zmienił się nie do
poznania, nigdy nie zwątpił w słuszność ich działań na tyle, by odejść.
Powrót
do ojczyzny zawsze był najważniejszy. Dwunasty tęsknił za wiecznie zielonymi górami
i ogromnymi lasami, znajdującymi się wokół jego rodzinnego miasta. Opuścił swój
kraj zaledwie jako dziecko i choć minęło wiele długich lat, wciąż pamiętał
zapach tamtego powietrza, świeżego i wypełnionego energią. Niedługo po jego
przybyciu, w toku tragicznych wydarzeń, przejście do ich domu zostało
zamknięte. Od tamtej pory bracia starali się je otworzyć, bezskutecznie. By to
zrobić, potrzebowali Trzynastego.
Dwa
lata wcześniej, najmłodszy miał okazję wyruszyć na podobną wyprawę. Niestety,
całe przedsięwzięcie szybko okazało się być porażką. Błysk nadziei zniknął tak
szybko, jak się pojawił. Wtedy udało mu się sprowadzić tylko jednego brata.
Teraz
naprawdę czuł, że pierwszy raz od długiego czasu, przeżytego wśród niepowodzeń,
bracia wreszcie mieli szansę na powrót do domu. Coś się zmieniło, ale nie
potrafił tego wyjaśnić.
***
Najmłodszy
nigdy nie narzekał na powierzone mu zadanie. Poszukiwanie braci dało mu
możliwości, których nigdy inaczej by nie doświadczył. Eliminowało też inne
obowiązki, których nie był tak skory wykonywać.
Od
pierwszych chwil pokochał podróżowanie. Tutaj mógł poczuć się naprawdę wolny. Poznawanie
nowych kultur, ich architektury i sztuki zawsze go fascynowało. Dzięki braciom
rozsianym po świecie, mógł odwiedzać najdalsze zakątki w poszukiwaniu ich.
Przełożyło
się to również na jego życie poza zakonem. Zawsze pozostawał w ruchu i nigdy
nie zatrzymywał się w jednym miejscu na dłużej niż kilka lat.
Bracia
zakonu byli duchami. Nigdy nie ściągali na siebie niepotrzebnej uwagi i unikali
błysków fleszy. Jeśli już zajmowali się czymś publicznym, kryli się za
podstawionymi ludźmi, którzy zbierali za nich laury i uznanie. Pozostali
niewykrywalni. Niektórzy z nich spali, by zregenerować swoje siły i przeczekać
na lepszy czas. Dwunasty zawsze posługiwał się fałszywymi dokumentami i płacił
jedynie gotówką.
***
Podróż
zapoczątkowana w kwietniu niemal od razu zaczęła przynosić owoce. Jak za każdym
razem, najmłodszy dokładnie opisywał swoje postępy w dzienniku.
Na
pierwszy przełom Dwunasty natrafił już na początku maja. Odnalazł wtedy
Piątego, śpiącego w towarzystwie zimnych lochów starego angielskiego zamku. Potem
odszukał Dziewiątego i Dziesiątego — bliźniaków przyczajonych pod
nowoorleańskim cmentarzem. Na kolejnych, przybywających do siedziby zakonu
braci, czekali Pierwszy i Szósty. Z Drugim skontaktował się właśnie Szósty,
więc tamten udał się do posiadłości już wcześniej.
Pierwszy
był najstarszym i najpotężniejszym z braci. Trzymał całą dwunastkę w ryzach.
Młodsi odpowiadali wyłącznie przed nim. On miał zawsze ostatnie słowo w każdej
kwestii, choć w swej mądrości brał pod uwagę zdanie reszty braci i potrafił
przyznać się do błędu, gdy wiedział, że się mylił. Dwunasty darzył go
szczególnymi wyrazami szacunku i traktował bardziej jak ojca, aniżeli brata.
Najmłodszy
Jedenastego nie musiał szukać. Był z nim najbardziej zżyty i doskonale
wiedział, gdzie go znaleźć. Dołączyli do zakonu w tym samym czasie i mimo
różnic, zawsze udawało mu im się dogadać. Wraz z początkiem września najmłodszy
przyjechał do maleńkiego miasteczka niedaleko Reykjaviku. Jego przyjaciel jak
zwykle przebywał w swojej ulubionej grocie, kąpiąc się w gorących źródłach
termalnych. Wyglądał jak prawdziwy wiking, mocno zbudowany i wysoki. Dwunasty
dołączył do niego, i choć przeszkadzał mu odór siarki, wytrzymał tam dobre dwie
godziny. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, ostatecznie skręcając na tematy
zakonu. Jedenasty zwierzył mu się, że zaczyna tracić nadzieję, na co Dwunasty
zapewnił go, że tym razem czeka ich przełom. Brat spędził na Islandii jeszcze
dwa dni w towarzystwie Jedenastego na podziwianiu natury, a potem rozjechali
się w dwie różne strony. Starszy dołączyć do reszty braci, a Dwunasty do Rosji,
gdyż dostał od niego informacje, że mógł tam przebywać Trzeci.
Odnalezienie
Trzeciego nigdy nie należało do najłatwiejszych zadań. Stary paranoik zawsze
ukrywał się w najdalszych zakątkach świata i zostawiał najbardziej
skomplikowane zagadki. Dwunasty miał wiele szczęścia, że udało mu się uzyskać choć
pobieżne informacje od innego brata. Inaczej, spędziłby na poszukiwaniach wiele
długich tygodni wśród syberyjskich mrozów. Wskazówka Jedenastego doprowadziła
go do Rosyjskiej Narodowej Biblioteki mieszczącej się w Petersburgu. Zaletą
częstego podróżowania po świecie była niewątpliwie dobra znajomość języków
obcych. Dwunasty bez problemu potrafił dogadać się z Rosjanami, a dzięki swojej
siatce kontaktów już po kilku dniach od przyjazdu, miał wszystkie potrzebne
papiery uprawniające go do przebywania między milionami naukowych woluminów.
Spędził
tam bite dwa tygodnie na wyszukiwaniu interesujących go pozycji. Wiedział, że
Trzeciego od zawsze interesował się rozwojem przemysłu elektrycznego i tym
tropem podążał w swoim śledztwie. Ostatecznie po wielu godzinach spędzonym w
tym pachnącym starym papierem miejscu, odnalazł odręcznie napisaną notatkę, nie
mając wątpliwości, iż została pozostawiona tam przez Trzeciego. Jedna notatka
prowadziła do drugiej, druga do trzeciej, a trzecia do czwartej, i choć
frustrował się coraz bardziej, Dwunasty ani myślał się poddawać. Przełom
nastąpił w połowie października, gdy odnalazł ostatnią, dziewiątą notatkę,
podającą lokacją Trzeciego. Została oczywiście zakodowana tak, jak poprzednie,
by nikt niepowołany nie mógł jej odczytać. Kodem posługiwali się wszyscy bracia
i choć ich zapiski mogły różnić się drobnymi szczegółami, Dwunasty nie miał
problemu z ich odkodowaniem.
Wskazówka
prowadziła do malutkiej wioski, znajdującej się pod samymi rosyjskimi górami. Dwunasty
opuścił Petersburg z samego rana.
Po drodze zatrzymał się w pewnej wsi,
kilkanaście kilometrów od miejsca swojego celu. Wiedziony przeczuciem,
postanowił zostać na noc w jednym z domostw. Okazało się, że straszna ulewa
nawiedziła okolicę niedługo po przyjeździe Dwunastego. Z samego rana, gdy miał
już wyruszać w dalszą drogę, do chaty przyszła pewna kobieta. Początkowo
zaskoczyła go, najwyraźniej wiedząc o jego podróży i poleciła mu za sobą
podążać. Zaprowadziła go do chatynki, stojącej na samym końcu wsi, tuż przy
lesie.
Gdy
tylko Dwunasty przekroczył próg budynku, wyczuł niezwykle silną energię.
Rozejrzał się dookoła. Pachniało duszącym kadzidłem, okna pozasłaniano, więc
mimo dnia, było ciemno. Miejsce oświetlono jedynie blaskiem wielu świec,
porozmieszczanych w różnym częściach izby. W rogu pomieszczenia, na wielkim
fotelu, siedziała okutana w koce starowinka, która śledziła jego ruchy
niewidzącymi oczyma. Przywołała go do siebie ruchem ręki. Skłonił się
przed nią i wypowiedział słowa
powitania. Wyciągnęła przed nim pomarszczoną dłoń, a on, najdelikatniej jak
mógł, chwycił i zamknął w swojej. Doskonale wiedział, o co jej chodziło.
Wpuściła go, by przekazać mu wizję.
Znalazł
się wysoko nad ziemią, jakby wiedziony na skrzydłach ogromnego ptaka, spoglądał
na nią z daleka. Nieboskłon zakryły czarne, burzowe chmury, lecz nie wysączyły
ani jednej kropli deszczu. Ogromny piorun wystrzelił i trafił prosto w wielkie
drzewo, które natychmiast spłonęło. Żar rozszedł się na cztery strony świata,
niesiony z wiatrem daleko, jak okiem sięgnąć i niszczył wszystko na swojej
drodze. Zatrzymał się dopiero przed morzem, które wylało i zgasiło płomienie,
jednak zabrało ze sobą część brzegu.
Obrazy
urwały się nagle i Dwunasty z powrotem znalazł się w chacie. Staruszka chwyciła
go mocno, zmuszając by się zbliżył. Jej kwaśny oddech niósł za sobą słowa,
które wyszeptała mu do ucha. „Nadchodzi najpotężniejszy z magów. O, tak. Nadchodzi,
jednak strzeż się. Nadchodzi ten, który będzie inny niż wszyscy do tej pory. Przekonasz
się na własne oczy, akolito. Szczególnie ty.” Roześmiała się głośno, gardłowo.
Ten śmiech przeraził Dwunastego. Szybko oddalił się z chaty, starając wyrzucić
brzmienie jej ochrypniętego głosu z głowy. Nawet, kiedy znalazł się już daleko
od wioski, wciąż w uszach słyszał ten śmiech.
Odnalazł
Trzeciego tydzień później, dokładnie we wskazanym miejscu. Ten uparł się, że
nie wsiądzie do samolotu, więc podróżowali Koleją Transsyberyjską. Powrót do
reszty braci zajął im kilka tygodni, a myśli Dwunastego zaprzątały jedynie
słowa staruszki. Ostrzegała go przed wybawicielem. To było dla niego niepojęte,
tak bardzo, że zataił ten fakt przed współbraćmi. Uznał, że kobieta celowo go oszukała,
choć nie mógł zaprzeczyć prawdziwości jej niszczycielskiej wizji. Poczuł się
niezwykle zagubiony, pierwszy raz od lat.
***
Po
powrocie do bazy zakonu, przez kilka dni siedział zamknięty z swoim pokoju,
rozmyślając. Powiedział reszcie, że jest zmęczony, więc nie zaczepiali go bez
potrzeby i dali czas, by mógł uporządkować myśli. Ostatecznie, Pierwszy
rozkazał mu ponownie zająć się odnajdywaniem reszty braci. Dwunasty już
kolejnego dnia wyruszył na dalsze poszukiwania. Tym razem wziął ze sobą
asystenta, maga ziemi, którego obecność znacznie ułatwiała przedzieranie się
przez puszczę.
Na
miejsce dotarli tuż po zmroku, więc postanowili przeczekać z wyprawą do rana.
Rozbili obóz pośród zwalonych kamieni i drzew, a w nocy ogrzewali się ciepłem z
ogniska. Rankiem powietrze było wilgotne i przesiąknięte zapachem deszczu,
który choć padało tylko przez kilka minut. O świcie, zaraz po śniadaniu,
wyruszyli w głąb świątyni. Składała się z kilku poziomów. Ósmy znajdował się na
najniższym z nich, praktycznie niedotkniętym kataklizmem grobowcu. Dwunasty
przyjrzał się zdobionemu sarkofagowi. Niepodobnie do innych, tuż pod samym
wiekiem wydrążone były małe otwory, prawdopodobnie doprowadzające tlen do
środka. Asystent przy użyciu magii ziemi zdjął ciężkie wieko i oczom Dwunastego
ukazała się sylwetka Ósmego. Był pogrążony w głębokim śnie, równie mocnym co
sen umarłych. Obudzić mogło go tylko jedno, obecność innego brata.
– Powstań,
mój bracie, Ósmy z rodzeństwa. Oto ja, najmłodszy, przychodzę do ciebie i
proszę. Wstań, gdyż powrót na nasze wiecznie zielone ziemie jest bliski. –
Najmłodszy dotknął dłoni Ósmego.
Przeszła
przez nią wiązka światła, a oczy Ósmego nagle się otworzyły. Asystent szybko
ułożył wokół niego kamienie energetyczne. Ten od razu zaczął z nich
czerpać. Dopiero posilony miał siłę wstać.
Wyglądał
jak dzikus, w starych, zmurszałych ubraniach, cały przykryty warstwą kurzu.
Pomogli mu wydostać się z sarkofagu. Wzrok miał rozbiegany. Wciąż nie był w
pełni sił. Jednego składnika wciąż brakowało. Natychmiast uzupełnił ten brak.
Po sklepieniu rozszedł się odgłos zadowolenia, a starszy brat wyciągnął się jak
kot.
Ósmy
wrócił z Dwunastym do obozu, gdzie został nakarmiony i napojony, a także
otrzymał nowe ubranie. Najmłodszy opowiedział mu o wszystkich ostatnich
wydarzeniach. Natychmiast ruszyli w drogę do siedziby zakonu.
Ostatnim
bratem do odnalezienia okazał się Siódmy. Według informacji zdobytych przez najmłodszego
i resztę braci, przebywał na terenie Chin. Wyruszył natychmiast.
***
Dwunasty minął
ochronę i wszedł prosto do gabinetu szefa. Mężczyzna siedzący w skórzanym
fotelu był odwrócony tyłem do wejścia, tylko po to, by niczym w słabym
gangsterskim filmie, odwrócić się w odpowiednim momencie z krzywym uśmieszkiem
na ustach.
— Spodziewałem się
ciebie, bracie — powiedział Siódmy, na wpół rozbawiony, na wpół z podziwem. —
Widzę, że nie straciłeś jednak swojej werwy. — Zajrzał za Dwunastego, na
leżących na podłodze strażników.
— Są jedynie
ogłuszeni — odparł spokojnie najmłodszy.
— Szkoda. I tak
miałem zamiar zredukować część kadry.
— Bracie, wróć ze
mną. Reszta rodziny czeka na zjednoczenie z tobą.
— I dlatego wysłali
swojego pieska na posyłki? Żałosne. Może chciałbyś się od nich wyrwać, co? Nie
znudziło ci się życie mnicha? Załatwiłbym ci wszystko, o czym tylko mógłbyś
pomyśleć.
— Nie jestem zainteresowany
twoimi propozycjami.
— Wiem, wiem. Masz
swoją misję. — Siódmy wywrócił oczami. — Biedny Dwunasty, nigdy nie potrafiłeś
myśleć samodzielnie.
— Bracie, posłuchaj
choć raz. Jesteśmy bliżej powrotu do domu niż kiedykolwiek.
— Świetnie. Tylko
wiesz co? Powrót już mnie nie interesuje — poinformował z triumfem w głosie.
— Co takiego? — Dwunasty
nie mógł uwierzyć w słowa brata. Przez cały swój żywot nie usłyszał podobnego
stwierdzenia od żadnego z braci.
— To co słyszałeś.
Nie chcę już wracać. Jestem tu porządnie ustawiony. A tam? Co mnie tam czeka? W
najlepszym razie zaczęcie wszystkiego od nowa. Nasza ojczyzna pewnie nawet już
nie jest taka, jaką ją zapamiętałeś. Pamiętasz ją chociaż, braciszku? Założę
się, że nie.
— Przestań bluźnić!
— krzyknął z wściekłością Dwunasty.
— O, o. Ktoś się
zezłościł. — Zamilkł na chwilę i przypatrywał swoim wypolerowanym paznokciom. —
No dobrze, zawrzyjmy układ.
— Jaki układ?
— Pomogę wam w
powrocie… — zaczął Siódmy.
Dwunasty odetchnął
z ulgą.
— Jednakowoż ja
zostaję tutaj.
— Ale…
— Tylko tak mogę
wam pomóc. Ciesz się, że w ogóle to proponuję.
— Nie mogę podjąć
takiej decyzji sam. Wiesz, że muszę powiadomić resztę braci.
— Więc lepiej się
pospiesz — stwierdził złośliwie Siódmy.
Dwunasty odwrócił
się do wyjścia, gdy usłyszał głos brata.
— I nawet nie
myślcie o zabiciu mnie. Dobrze wiecie, że beze mnie się nie uda.
— Pożałujesz tej
decyzji.
— Nie bądź
śmieszny. To wy będziecie żałować. Tyle lat zmarnowanych na nędzne marzenia.
Dam ci radę, braciszku. Zacznij żyć chwilą, a nie przeszłością. Dobrze ci to
zrobi.
Dwunasty minął uśpionych
ochroniarz i wyszedł pokrętnymi korytarzami na powierzchnię.
***
— Ten nędznik! Jak
śmie łamać nasze święte prawo? Powinien zapłacić za to życiem! — krzyknął Drugi.
— Nie — odparł
Pierwszy mocnym, lecz cichym głosem. — Będzie nam potrzebny i dobrze o tym wie.
Nie damy rady poczynić żadnych zmian do krwawego księżyca. Zajmiemy się nim po
otworzeniu portalu.
— Ale bracie, może
powinniśmy jednak coś z tym zrobić? — zaproponował Czwarty.
— Postanowiłem —
powiedział twardo Pierwszy i już nikt nie śmiał podważyć jego woli. — Przekaż
Siódmemu, że zgadzamy się na jego warunek. Idź, załatw to jak najszybciej — zwrócił
się do Dwunastego. — Gdy skończysz, udaj się od razu na poszukiwania
Trzynastego. Nie możemy tracić ani chwili dłużej.
— Zgodnie z twoją wolą.
— Dwunasty skłonił się i odszedł.
Tym sposobem, dwa
tygodnie później, Dwunasty wysiadł na lotnisku w Czechach.
+++
Cześć wszystkim.
To, co tutaj widzicie to już wersja 2.0 rozdziału. Dziękuję za wszystkie rady w komentarzach. Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej.
Pozdrawiam, Maxine.
Wydaje mi się, że brakuje jakiedoś prawdziwwego niebezpieczeństwa w ytm rozdziale. Nawet szukanie ostatniego brata nie okazało sie być tak trudne czy niebezpieczne, jak się spodziewałam z początku rozdzaiału. Było po prostu długotrwałe. Ogólnie jednak uważam, że rozdział był nie tylko potrzebny, ale i całkiem nieźle napisany. Skoro już bracia są razem, to może i coś z Trzynastym pójdzie do przodu xDxD czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością i zapraszam do mnie na zapiski-condawiramurs, jestem ciekawa Twojej opinii
OdpowiedzUsuńHm... nie brałam tego pod uwagę, ale faktycznie możesz mieć rację. Ten rozdział pisało mi się trochę jak sprawozdanie czy coś takiego. Wiedziałam do czego prowadzą poszukiwania i potraktowałam ten wątek trochę po macoszemu. Rzeczywiście brak tu emocji, raczej przedstawiłam suche fakty. Postaram się temu jakoś zaradzić, ale nie razu, muszę zająć się wreszcie pisaniem kolejnego rozdziału :) Mimo wszystko cieszę się, że według ciebie rozdział był w porządku.
UsuńCo do odwiedzenia twojego bloga, to miałam zrobić to już dawno, miałam nawet otwartą zakładkę, ale jakoś później wyleciało mi z głowy. Na pewno nadrobię niedługo zaległości.
Pytasz się co można dodać. Rzeczywiście wygląda to jak sprawozdanie, może opisałabyś dogłębniej poszukiwanie Ósmego? Dwunasty musiał odnaleźć wielu swoich braci, często była to żmudna praca — przedstaw jego wątpliwości, czarne myśli zawahania, wzloty i upadki. Jak sie denerwuję, szukając w Chinach. Rosyjskie góry są zimne — napisz, czy mężczyzna polubił te krajobrazy, czy kojarzą mu się z domem etc. Wpleć do tego emocje głównego bohatera, przecież odnalezienie tylu ludzi nie jest łatwe. Do tego niepewność czy podoła misji, czy bracia, na przykład, uwierzą mu, skoro jest najmłodszy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pomogłam. :)
Pomogłaś :) dzięki za rady.
UsuńZ pisaniem o "przygodach" Dwunastego mam ten problem, że boję się przypadkowo zdradzić coś, co mogłoby popsuć tajemnicę, albo naprowadzić na pewne tropy zbyt wcześnie. Wygląda jednak na to, że powinnam się trochę odważyć i wpuścić czytelników do"jego świata". To mógłby być najciekawszy aspekt opowiadania, a ja na razie zmarnowałam potencjał. Mam nadzieję, że uda mi się to naprawić.
Twoje sugestie naprawdę mi pomogły i dzięki za zaangażowanie. Postaram się wrzucić poprawiony tekst już niedługo, ale na pewno po rozdziale 12 nad którym chcę trochę posiedzieć.
Spoko. :)
UsuńGeneralnie to ja snuję już teorie spiskowe i nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że Dwunasty jest z przeszłości, tak z drugiej wojny światowej, ale może jestem w błedzie. To takie przeczucie.
Cieszę się, że pomogłam. :)
Wow, tego się nie spodziewałam. o.o Niestety nie mogę ani zaprzeczyć ani potwierdzić. To zepsułoby część zabawy.
UsuńBtw. Tak sobie teraz pomyślałam, czy zbytnio się nie pospieszyłam? Trochę zmarginalizowałam ten wątek, ale teraz tak sobie myślę czy nie powinnam rozbić jego poszukiwań na dwa osobne rozdziały. Jeden - bardziej zbiorowy (ten, siódmy) i jeden skupiający się tylko na poszukiwaniach Ósmego (byłby trzynastym rozdziałem). Miałabym wtedy więcej "miejsca" na rozbudowanie jego postaci i "mitologii zakonu". Jak sądzisz? Chciałoby ci się to czytać pomimo, że wiedziałabyś do czego to doprowadzi? Fabuła nie uległaby zmianie i trzynastka skończyłaby się tak samo jak teraz rozdział siódmy. Nie chciałabym niepotrzebnie marnować czasu i energii. Twoja opinia pomogłaby mi zdecydować.
UsuńSorry, że tak późno, najpierw spotkanie do bierzmowania, potem lekscje i sprawdzian. :)
UsuńGeneralnie ja uważam, że dłuższe rozdziały są lepsze, a taki trzynasty rozdział, moim zdaniem, wyglądałby jakby sie z choinki urwał. Według mnie lepiej zamieścić wszystko w jednym, ale zrób to, co uważasz za stosowne.
Pozdrawiam, Asu.
Rozdział trzynasty i tak by był o Dwunastym, bo po każdej "części" mam zamiar wstawić jeden rozdział z nim. Po prostu wtedy byłaby to kontynuacja tego z (obecnego siódmego) dalszą fabułą, a tak napisałabym rozwinięcie rozdziału siódmego i nie dowiedzielibyśmy się niczego "zasadniczo nowego" o jego historii w sensie warstwy fabularnej. Pewnie dodałabym po prostu parę smaczków o zakonie i świecie magii jako takiej. O długość rozdziału bym się nie martwiła. Myślę, że każdy miałby podobną długość do standardowych.
Usuń